4 sierpnia 2016

PIERWSZY RAZ NA BIAŁO, CZYLI MOJE PRAKTYKI PIELĘGNIARSKIE

Kiedy wychodziłam ze szpitala ostatniego dnia swoich praktyk, w szatni zorientowałam się, że zostawiłam coś na oddziale. Wracając, natknęłam się na kobietę, która ewidentnie nie wiedziała, gdzie iść. Dość głośno dawała do zrozumienia, że szuka wejścia na SOR. Zbliżając się do niej, nauczona doświadczeniem ostatnich tygodni, przygotowywałam już w głowie, co mogę jej powiedzieć. Tymczasem, kobieta przeszła obok mnie zupełnie obojętnie, nie pytając o nic. Dopiero po chwili zorientowałam się, że bez białego fartucha i identyfikatora na szyi byłam dla niej niewidzialna.


Z jednej strony ta sytuacja mnie rozbawiła – ja już prawie otwierałam usta, żeby coś powiedzieć, podczas gdy kobieta przeszła szybko obok, nawet na mnie nie patrząc. Ach ta młodzieńcza gorliwość.
Z drugiej jednak, poczułam też małe ukłucie żalu. Praktyki były dla mnie naprawdę wyjątkowym doświadczeniem. Pierwszy raz miałam okazję dołączyć w chociaż małym stopniu do drużyny w białych kitlach czy kolorowych scrubsach i poczuć się odpowiedzialną za innych i za to, co robię.
Tamta kobieta dała mi do zrozumienia, że póki co, starczy tego dobrego.

Praktyki odbywałam na Oddziale Chirurgii Naczyniowej w Centralnym Szpitalu Klinicznym MSW w Warszawie. Trafiłam tam w sumie przypadkowo – z kolegą z grupy po prostu powiedzieliśmy, że chcemy iść „na jakąś chirurgię” (oryginalnie!). Przydzielono nas na naczyniówkę i moim zdaniem mieliśmy szczęście. Na oddziale trafiliśmy na wiele osób wśród pielęgniarek i lekarzy, którzy chętnie angażowali nas w swoją pracę, dzielili się wiedzą i doświadczeniami.

Nie ma się co oszukiwać – sam początek nie był najłatwiejszy, mimo że bardzo ekscytujący. Panie pielęgniarki nieufnie podchodzą do „dzieciaków” przychodzących na oddział pewnie dlatego, że nie wiedzą, czego mogą się po nich spodziewać. Z tego co później mówiły, zdarzają się im różne osoby. Również takie, które po pierwszym roku kierunku lekarskiego niechętnie współpracują lub emanują dość bezpodstawnym poczuciem wyższości w stosunku do pielęgniarek, bo przecież już są niemalże „panamidoktorami” czy „paniamidoktórkami”. Ciężko mi sobie wyobrazić, skąd się bierze taka postawa u osób, które przecież, przychodząc na oddział, na dobrą sprawę nie wiedzą nawet, jak poprawnie zmontować kroplówkę czy trzymać strzykawkę.

Dobra wiadomość jest jednak taka, że po krótkim preludium podejrzliwości można liczyć na to, że chęć do nauki i pomocy zostanie doceniona. Za pozytywne nastawienie i szacunek panie pielęgniarki odwdzięczyły się nam życzliwością, cierpliwymi lekcjami i tolerancją dla naszej nieporadności nowicjuszy. Dlatego zachęcam wszystkich do trzymania swojego ego i wrodzonego lenistwa na wodzy – naprawdę nie warto dorzucać swoich trzech groszy do problemu spadającego poziomu zaufania między pielęgniarkami i lekarzami przy absolutnie pierwszej okazji.


Wracając jednak do tematu samych praktyk – jak już wspomniałam, jestem z nich bardzo zadowolona. Co dokładnie z nich wyniosłam?

Zrozumiałam, jak działa szpitalny oddział.
Choć to mało spektakularne na pierwszy rzut oka, właśnie orientację w organizacji życia oddziału uważam za kamień milowy tych praktyk. (Nie)szczęśliwie, ja sama leżałam w szpitalu w swoim życiu tylko przez dwie doby, przy czym i tak cały pobyt w zasadzie przespałam. Dlatego moje prywatne doświadczenia w tej kwestii są mocno ograniczone. Dopiero ostatni miesiąc pokazał mi, jak wyglądają obchody, raporty i odprawy, wycieczki na badania i blok operacyjny, podejmowanie decyzji na oddziale i tryb przyjmowania pacjentów.

Pomogłam w pracy pielęgniarkom oddziału.
Kilka akapitów wcześniej już częściowo wspomniałam o kwestii współpracy z paniami. Dzięki naszemu zaangażowaniu po kilku dniach pielęgniarki zaczęły nas traktować jako prawdziwą część zespołu – przez znakomitą większość czasu nie czuliśmy się więc jak piąte koło u wozu. Wiedzieliśmy, że nawet drobne czynności, które wykonujemy (np. bieganie na posyłki), są potrzebne i odciążają panie pielęgniarki. Była to całkiem miła świadomość, kiedy trzeba było zwlec się z łóżka o 5:20, żeby iść do szpitala – wiadomo było, że nasza obecność tam miała znaczenie.

Doświadczyłam „magii” białego fartucha.
Zdaje się, że o tej „magii” muszę napisać oddzielny post, bo ciężko mi zawrzeć przemyślenia na ten temat w kilku słowach.
Krótko mówiąc, chodzi o to, że wiele razy poczułam, że pacjenci obdarzają mnie dużym zaufaniem i wiarą w moje umiejętności, wiedzę, kompetencje – tak naprawdę tylko dzięki temu, jak jestem ubrana. Kojarzycie moją historyjkę ze wstępu, prawda?
Biały fartuch wysyła mocny komunikat – wiem co robię, zaufaj mi. Czuć to od pierwszych chwil w szpitalu.

Pierwszy raz ukułam człowieka.
Pobieranie krwi, podawanie leków podskórnie czy domięśniowo, wkłuwanie wenflonów – esencja praktyk pielęgniarskich. Nadal trzęsą mi się odrobinę ręce (szczególnie kiedy nie chcę zepsuć pobrania krwi), ale generalnie te czynności mogę już dopisać do listy swoich „skilli”. Mam nadzieję tylko, że nie wyparują one zbyt szybko, bo jednak kolejne praktyki dopiero za rok.

Widziałam pierwsze operacje w swoim życiu.
Selfie z bloku operacyjnego to punkt obowiązkowy każdego szanującego się instagramowicza-praktykanta. I ja zrealizowałam tę szaloną misję podczas 4,5-godzinnej operacji, która odbyła się ewidentnie poza moimi godzinami pracy. Również pierwszy raz w życiu napisałam wtedy smsa o uroczej treści: „Mamo, oddzwonię później. Jestem na operacji.”, także chirurgia pełną gębą.
Same operacje są fascynujące, a klimacik na bloku naprawdę ciężko porównać z czymś innym.

Czatowałam na moment, kiedy szatnia będzie pusta.

Nauczyłam się robić EKG.
EKG było badaniem, które już od samego początku praktyk należało do nas. Słowa „krew spływa do ziemi, a słońce świeci nad trawą” momentalnie pozwoliły zapamiętać ułożenie odprowadzeń kończynowych. Do tego szybki trening z obsługi samego urządzenia i już, można działać. Szybko i przyjemnie.

Nauczyłam się mierzyć przepływy w naczyniach.
Jak przystało na chirurgię naczyniową, jednym z podstawowych badań diagnostycznych było USG Dopplera. Jeden z lekarzy na oddziale, z dużym zacięciem dydaktycznym, od początku zapraszał nas na badania, tłumacząc dokładnie, co robić i co klikać. Z błogosławieństwem jego i oddziałowej, sami próbowaliśmy swoich sił w chwytaniu idealnych przekrojów poprzecznych i podłużnych naczyń. Pod koniec praktyk pokój badań stał się w zasadzie pokojem zabaw wszystkich studentów z oddziału, ale dzięki temu naprawdę umiem uchwycić naczynie, ustawić bramkę i zmierzyć prędkość krwi.

Poznałam fajnych ludzi.
Wyżej wspomniałam o pokoju zabaw studentów, bo pod koniec mojego pobytu w szpitalu zrobiło się nas naprawdę sporo. Na samym początku było nas dwoje – ja i mój kolega z grupy. Później pojawiły się kolejne osoby po pierwszym i piątym roku. Do tego dziewczyny z kółka chirurgicznego. Bardzo miło będę wspominać wspólne kawy w parku przy szpitalu czy właśnie zabawy z USG.

Przewrażliwiłam się na punkcie mycia rąk.
Serio, mycie rąk nigdy nie będzie już tak szybkie jak wcześniej. Przecież wszędzie czyha na nas tyle niebezpieczeństw!


Podczas praktyk zdziwiło mnie również to, jak łatwo dać się wciągnąć. Kiedy coś się działo, ciężko było wyjść z oddziału. Dla operacji zostałam do prawie 21:00 w szpitalu (przecież warto było zobaczyć, a to był mój przedostatni dzień). To pewnie głównie przez entuzjazm nowicjusza, ale jednak coś w tym jest, że praca w szpitalu pochłania i czasem ciężko się wyłączyć. Będę musiała się nauczyć obsługiwać przycisk on/off.

Przewidywałam, że te praktyki będą ważnym sprawdzianem, czy nadaję się do pracy z chorymi ludźmi. Najtrudniejsze są momenty, kiedy pacjent bardzo cierpi, krzyczy, a ktoś i tak musi robić swoje, ale tego się spodziewałam. Poza tym wydaje mi się, że umiem trzymać emocje na wodzy i chęć pomocy pacjentowi jest we mnie silniejsza niż czasem mało sympatyczne wrażenia wizualne czy jakiekolwiek inne.
Jeszcze wiele przede mną, ale ten pierwszy krok uważam za bardzo udany. Szkoda, że po drugim roku mamy zaplanowany tylko jeden tydzień na SORze.

A jakie są Wasze wrażenia z praktyk? Jak współpraca z pielęgniarkami i lekarzami? Mieliście szczęście trafić na osoby chętne Was czegoś nauczyć?
Jeśli macie jeszcze jakieś pytania dotyczące moich praktyk – czekam z niecierpliwością! ; )


13 komentarzy:

  1. Ojej. Jak ja Ci zazdroszczę! Super miałaś, chociaż na pewno trudno. Ja niestety nie dostałam się na medycynę w tym roku, tylko na fizjoterapię. Rozważam czy podchodzić do matury drugi raz..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję dostania się na fizjoterapię :) Masz jeszcze pół roku, żeby zdecydować, czy będziesz podchodzić do matury znowu. Warto brać to pod uwagę, ale też super, że podejmiesz jakiś kierunek. Może okaże się, że stracisz głowę dla fizjoterapii ;) Powodzenia!

      Usuń
  2. Dziewczyno,jesteś moją nadzieją! Jestem licealistką,teraz idę do 2 klasy,jestem na profilu mat-geo-ang. I kompletnie nie wiem co robić ze swoim życiem. Z jednej strony lubię matematykę ,ale z drugiej strony jak wchodzę do szpitala to czuję się jak w domu (wiem,to może głupio zabrzmieć ,ale moja mama pracowała w szpitalu i jak byłam mała to spędzałam tam dużo czasu :D).I właśnie się zastanawiam czy przepisać się na bio-chem,czy może być na tym profilu i spróbować samemu przygotować się do matury z biologii. Albo tak jak Ty iść na studia związane z matematyką i sprawdzić czy to jest to,a jak nie to pisać później maturę.Jeżeli dałaś radę sama ogarnąć dwa przedmioty na maturę to jest to wykonalne!:D A na jakim profilu byłaś w liceum ? Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W liceum byłam na profilu mat-fiz-geo-ang + niemiecki podstawowy. Także zupełnie nie w tą stronę ;)
      Nie zazdroszczę, bo przed Tobą naprawdę trudne decyzje. Ja sama też nie za bardzo wiedziałam, co ze mną będzie.
      Masz jeszcze sporo czasu w sumie. Jeśli chcesz mieć jak najwięcej możliwości, to przygotowywanie się do biologii na własną rękę może być dobrym pomysłem. Z matematyką i biologią można się dostać spokojnie chociażby do Łodzi. Może warto zgłosić się do nauczyciela biologii w Twoim liceum i poprosić o pomoc - mogłabyś np. pisać u niego próbne matury, żeby wiedzieć, jak Ci idzie :)

      Usuń
  3. Twój blog podniósł mnie na duchu. Tak jak w komentarzu powyżej jakiś czas temu doszłam do wniosku, że chciałabym jednak studiować medycynę, ale niestety nie jestem na bio-chemie (przeniesienie się do tej klasy nie miało sensu, teraz idę do 3 klasy), więc postanowiłam sama zacząć uczyć się biologii. Co prawda chemii nie byłabym od tego czasu ogarnąć w takim stopniu, ale wykorzystam z mojego profilu matematykę. Wszyscy mówią mi, że to nie ma sensu, że mi się nie uda, inni nie tyle się uczą, a się nie dostają. Mimo wszystko miałam i mam w dalszym ciągu tyle samozaparcia, takiej motywacji, że nie poddałam się. Mam nadzieję i bardzo w to wierzę, że mi się uda i będę mogła w przyszłości być lekarzem. Pozdrawiam!

    P.S. Jak przygotowywałaś się do matury z matematyki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powodzenia z przygotowaniami do Twoich matur! Podjęłaś się trudnego zadania, ale z pewnością nie jest ono niewykonalne. Musisz słuchać siebie i szczerze oceniać swoje możliwości, a nie słuchać krytycznych głosów, które tak po prostu mówią, że skoro komuś innemu się nie udało, to z Tobą będzie tak samo. Jeszcze raz powodzenia! :)
      Jeśli chodzi o moją maturę z matematyki, to niestety moje przygotowania nie były zbyt spektakularne. Po prostu robiłam wszystko po kolei, odrabiałam prace domowe, pisałam sprawdziany i wreszcie nauczyłam się tego, co trzeba ;)

      Usuń
  4. Czyli nie jestem sama :) Ja też chyba pozostanę na tym profilu i sama zacznę się uczyć biologii.Zobaczymy co to będzie,uda się ,albo nie. Pozdrawiam i powodzenia !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz cały rok więcej :) W takim czasie można naprawdę wiele zrobić. Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Dominika:) Czekam na update! Jak idzie studiowanie?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ha, temat mycia rąk brzmi znajomo:) Miałam praktyki wprawdzie z fizjoterapii, ale samo przebywanie w szpitalu wyrobiło we mnie nawyk obsesyjnego mycia rąk przed zjedzeniem czegokolwiek (w sumie nie najgorsza fobia;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. A jak się czujesz już teraz pracując jako pielęgniarka?

    OdpowiedzUsuń
  8. Fascynujący wpis. Trzymam kciuki za twoja pracę!

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam na swoje praktyki, po twoim wpisie nie mogę się doczekać!

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj! Chętnie przeczytam, co masz do powiedzenia.