24 października 2015

PIERWSZE KOLOKWIA - KRAJOBRAZ PRZED BITWĄ

Cały weekend spędzony w dresie, stosy notatek i książek walają się po pokoju, a ja mam ochotę wykupić ze sklepu wszystkie słodycze tego świata. To nie przypadek. Nadchodzą kolokwia.

W najbliższym tygodniu zmierzę się pierwszy raz z kolokwium z anatomii i histologii. W związku z tym, tak jak większość moich znajomych z lekarskiego, na najbliższe kilka dni przykleiłam tyłek do krzesła przy biurku, a ze światem kontaktuję się głównie za pomocą Snapchata.



Jak sami możecie zauważyć, nie uczę się jednak  c a ł y  czas – w końcu czytacie ten tekst.
Faktycznie co jakiś czas czuję się, jakby ktoś przepuścił mnie przez maszynkę do mięsa, więc staram się zrelaksować i oderwać od książek.
Stąd właśnie post na blogu i obejrzane dwa odcinki Mad Men.

Zgodnie z popularnymi studenckimi teoriami, notuję chwilowo zwiększony poziom zainteresowania czynnością sprzątania i porządkowania przestrzeni. Kto by pomyślał, że z taką przyjemnością przesegreguję bieżące papiery w portfelu czy zrobię 3, słownie: trzy, prania.

Do tego, właściwie cały czas jestem głodna. Na szczęście przewidziałam ten stan i już przed weekendem zrobiłam wstępne zapasy.


Spokojnie, nie martwcie się.
Kilka kawałków jakiejś samotnej gruszki w żadnym razie nie jest w stanie zaspokoić mojego obecnego zapotrzebowania na chrupanie. Faktycznie, przygotowałam kilka owoców na okazję kilkudniowego uczingu, ale… Nie oszukujmy się. Każdy ma jakąś słabość, a moja ma na imię prażynki bekonowe.

Problem w tym, że zazwyczaj staram się odżywiać w miarę zdrowo, tzn. wybieram zdrowe produkty i ograniczam świństwa. 
Dlatego kołacze mi się gdzieś po głowie garść wyrzutów sumienia: „Co jeśli w trzy dni zniweczę swoje tygodnie jedzenia owsianki i brązowego makaronu z cukinią?”
Myśli myślami, a ja póki co z dziką przyjemnością oblizuję palce po wyżej wspomnianych, tłustych i niezdrowych prażynkach. Pycha!

Jeśli chodzi o anatomię – nie panikuję. Na razie nie jestem zestresowana, chociaż lekkie napięcie pewnie pojawi się w miarę zbliżania się do sądnego terminu (wtorek, 13:30).
Starałam uczyć się na bieżąco, więc dużą część tematów mam już opracowaną, a na ten weekend zostały mi tylko niedobitki (np. przepona) i przede wszystkim powtórki.
Ku radości mojej współlokatorki, staram się większość rzeczy powtarzać i czytać na głos – w końcu czeka mnie ustne kolokwium, więc muszę umieć dość szybko nabierać łyżkami i werbalizować tą anatomiczną sałatkę, która obecnie szaleje w mojej głowie.

Z histologią sprawa wygląda trochę inaczej, bo rozprasza mnie beznadziejny rozdźwięk między prelekcjami na początku ćwiczeń (poziom „liceum”) a zawartością znanego wszystkim zainteresowanym i powszechnie lubianego Sawickiego (poziom „kosmos”).
Ciężko uwierzyć, że chociażby pod kątem egzaminu należałoby uczyć się histologii dość dokładnie już teraz, gdy na prelekcji słyszysz niewiele więcej niż to, że „rybosomy są od białek”.
Dlatego na razie przeczytałam dopiero część obowiązującego materiału, a na szczegółach i bazie pytań skupię się dopiero po kolokwium z anatomii. Będę miała jeszcze sporo czasu do czwartku.

Tymczasem, zrelaksowana dzięki napisaniu posta, wracam do walki z otworami przepony. To właśnie mój szalony plan na sobotni wieczór.

A jak u Was wygląda intensywna nauka? Co robicie, żeby poprawić sobie humor i podtrzymać motywację do pracy w takich sytuacjach? Czy tak jak ja kusicie się wtedy na tyle niezdrowych przekąsek?
Czekam z niecierpliwością na Wasze komentarze : )

Zapraszam do polubienia strony bloga na Facebooku i do subskrybowania go przez maila i Bloglovin’
Dzięki temu nie przegapicie kolejnych postów.
Możecie też śledzić mnie na Instagramie i Pintereście – tam więcej prywatnego contentu ; )

13 komentarzy:

  1. Mój mózg odmówił dzisiaj posłuszeństwa, więc w ramach przerwy wyciągnęłam mamę do kina, ale teraz... no cóż, tętnice wieńcowe czekają <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja serio staram się robić jakieś przyjemne przerwy, ale... Sama już nie wiem, czy jeszcze dzisiaj walczyć, czy porządnie się wyspać... ;)

      Usuń
  2. Świetnie się Ciebie czyta! Masz bardzo lekkie i sprawne pióro. Trzymam kciuki na kole! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. mam podobnie jeśli chodzi o chęć jedzenia podczas nauki, mogłabym jeść wszystko i cały czas, a największą ochotę zawsze niestety na czekoladę :/
    co do utrzymywania motywacji i dobrego humoru myślę, że takie krótkie przerwy na napisanie posta czy serial są wskazane by pozostać w pełni przy zdrowych zmysłach (o ile oczywiście nie okaże się nagle, że zajmują one większość czasu, który miał być przeznaczony na naukę :D)
    oczywiście życzę powodzenia na kolokwiach! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja powoli dochodzę już do wniosku, że jednak przesadziłam z tym obżeraniem się. Niby mam ochotę na wiele rzeczy, ale czuję się już średnio, bo zdaje się, że zrobiłam ze swojego żołądka lekki śmietnik :D

      Usuń
  4. Hej :) mam pytanie z jakiś książek korzystalas ucząc się do maturki z biologi i chemi? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O książkach, z których się przygotowywałam pisałam w poście "Jak przygotowałam się do matury?". Zapraszam tam :)
      http://stairwaytomedicalheaven.blogspot.com/2015/09/jak-przygotowaam-sie-do-matury.html

      Usuń
  5. Podoba mi się Twoje podejście do sprawy. Mam tu na myśli i naukę i kwestię jedzenia. Ja również gdy intensywnie się uczę mam wilczy apetyt na różne przekąski, i najczęściej pada na Oreo w towarzystwie kawy z mlekiem waniliowym :( Pozostaje mi wmawiać sobie, że przecież mózg potrzebuje glukozy ;D No cóż, wszystko jest dla ludzi ale w odpowiednich ilościach ;D Chociaż bardziej niż to niezdrowe żarcie martwią mnie różne rozpraszacze, które skutecznie obniżają efektywność nauki -.-
    Na prawdę dobrze, że nie panikujesz. Nie irytujesz ani siebie, ani ludzi dookoła. Nie ma nic gorszego niż ludzie srający ogniem przed kolosem (przepraszam za wyrażenie, ale inaczej nie potrafię tego nazwać ;p). A jak do tego się okazuje, że ci najwięksi panikarze dostają 4 albo 5 to już w ogóle, jeden z gorszych typów studenta xD

    Oczywiście trzymam kciuki, powodzenia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Im bliżej do kolokwium, tym bardziej czuję chęć do "srania ogniem". Na szczęście póki co nad tym panuję. Oby tak zostało do końca :)
      PS Też kocham oreo <3

      Usuń
  6. zanim nie zaczęłam nawet nie byłam świadoma jak szybko wchodzą mi angielskie słówka, szok ! A co do histologii... mam kolokwium we wtorek i jestem załamana ilością :((

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja korzystam z wolnego poniedziałku i wykorzystuję go na naukę, zaraz lecę na 2-godzinne korki z chemii, a jak wrócę zabieram się za biologię, trzeba odpracować "leniuchowaty" weekend :)

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj! Chętnie przeczytam, co masz do powiedzenia.